oglądane niegdyś filmy Marguerite Duras. Smętne minimalistyczne krajobrazy, wyzwolone kobiety, ból egzystencji i luksusowe domy. Keanu całkiem przekonywająco machnął bunt dorastania chłopaka bez ojca. Jakby pewną nutkę autobiograficzną tutaj wyczuwam :)